Maratończyk - Avia 1:3
W pierwszą niedzielę kwietnia na boisko do Brzeźna przyjechała drużyna wicelidera naszej ligi - Avia Kamionki. Poprzednie spotkanie obu drużyn zakończyło się zdecydowaną wygraną Brzeźnian 3:0.
Patrząc z okna na słońce, które świeciło na okolice można by pomyśleć, że warunki do gry były niemal idealne. Niestety, tego dnia w grze przeszkadzał bardzo mocny wiatr.
Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy nacisnęli chyba lekko przestraszonych zawodników Maratończyka. Jednak z minuty na minutę gospodarze wychodzili coraz lepiej z swoimi kontratakami. Ale to goście rozpoczęli tego dnia strzelanie.
W 19 minucie faulowany w polu karnym był napastnik gości, a Michał Staszak pewnie z "11" pokonał bramkarza naszej drużyny.
Bramka podziałała motywująco na Maratończyka, który coraz śmielej atakował i wykorzystywał sprzyjający wiatr. Maratończyk nacisnął gości i stwarzał często bardzo groźne okazje bramkowe. Brakowało szczęścia, wykończenia lub też kapitalnie bronił bramkarz jak np. po strzale Tomka Filusza z rzutu wolnego. Goście potrafili również zagrozić i obili nawet poprzeczkę bramki Brzeźnian.
Upór i determinacja w dążeniu do wyrównania dała jeszcze bramkę w pierwszej części spotkania. W 43 minucie w końcu odblokowano bramkę za sprawą niezawodnego Dariusza Hoffmanna.
Druga połowa to wyrównana gra, ale wydaje się, że to Maratończyk był bliższy objęcia prowadzenia. Niestety błąd naszego bramkarza spowodował, że to po strzale Adrania Miążka Kamionki wyszły znowu na prowadzenie. Wtedy Maratończyk rzucił się do ataku i mimo kilku okazji do wyrównania to Avia, która kilkukrotnie groźnie (a nawet miała karnego - wydaje się niesłusznego i niewykorzystanego) kontrowała podwyższyła prowadzenie. Bramkę z rzutu wolnego ponownie strzelił Michał Staszak.
Szkoda kolejnych punktów. Maratończyk napewno nie zasłużył na zero oczek, jednak w piłce za zasługi nie dostaje się nic. Najpierw remis z Klęką, który trzeba było wygrać, a teraz porażka z Avią. Avia Kamionki mimo, że przyjeżdżała i odjeżdzała z Brzeźna jako druga drużyna ligi nie potrafiła wiele pokazać w Brzeźnie. Zwycięzców się jednak nie sądzi i pozostawmy to tak jak jest.
Szkoda też jednej rzeczy. Bramka z dwumetrowego spalonego z Klęką, nieco kontrowersyjny pierwszy karny z Avią Kamionki i co zdaniem większości osób oglądających to spotkanie śmieszny drugi karny - na szczęście niewykorzystany. Nie szukam tu jednak żadnych wytłumaczeń. Przecież podobno decyzje sędziów i szczęście w piłce zawsze wychodzi na zero.
Komentarze