Czarni Czerniejewo - Maratończyk Brzeźno 6:1
Na mecz do Czerniejewa udali się wczoraj zawodnicy Maratończyka. Naprzeciw siebie stanęły niepokonane jak do tej pory zespoły. Lider z Czerniejewa i depczący im po piętach zawodnicy z Brzeźna.
Spotkanie rozpoczęło się od spokojnej gry. Maratończyk nastawił się na dobrą grę w defensywie, a Czarni trzymali piłkę, ale starali się nie narażać na kontrataki gości. W 25 minucie to jednak Maratończycy objęli prowadzenie. Kontratak wykorzystał Bartek Kościelniak, który "na wślizgu" wbił piłkę do siatki po podaniu wzdłuż bramki przez Darka Hoffmanna. Gra się nie zmieniła i spotkanie nadal wyglądało tak samo jak w pierwszych minutach.
W 35 minucie juniorski błąd popełnił jeden z naszych zawodników przez co faulem w polu karnym musiał ratować się broniący w tym spotkaniu Robert Gauza. Gospodarze wyrównali, a wynik do przerwy nie uległ już zmianie.
Druga połowa rozpoczęła się od nieco lepszej gry Maratończyka, którzy śmielej zaatakowali gospodarzy i efektem tego był rzut karny po faulu na Bartku Kościelniaku w 55 minucie. Podszedł do niego niezawodny w tym elemencie gry Sebastian Przybysławski i spudłował. Od tego momentu gra Brzeźnian "siadła".
Gospodarze nabrali "wiatru w żagle" i 10 minut później objęli prowadzenie. Maratończyk rzucił się do odrabiania strat, ale ich ataki były niechlujne. Ostatnie 20 minut to dramat w wykonaniu Maratończyka. Rzucenie się do ataku spowodowało, że zawodnicy Maratończyka narazili się na liczne kontrataki i gospodarze wpakowali kilka bramek do naszej bramki. Spotkanie zakończyło się wysoką porażką aż 6:1.
Każda porażka boli. Ta jednak boli trochę mocniej. Maratończyk przez 60 minut zagrał dobre spotkanie i nie pozwalał wiele zawodnikom Czarnych. Dodatkowo niewykorzystany karny, który mógł doprowadzić do prowadzenia. Jednak ostatnie 30 minut to był dramat w wykonaniu zawodników Maratończyka i należy jak najszybciej o tym zapomnieć.
Sukces rodzi się w bólach. W jednej z hollywoodzkich produkcji pt. "Batman: Początek" pada cytat, który warto wziąć do siebie po takim meczu: "Dlaczego upadamy, Bruce? Żeby nauczyć się podnosić". Z kolei w jednej z części "Rocky'ego" główny bohater mówi: "Nie chodzi o to, jak mocno bijesz. Chodzi o to, jak mocno możesz oberwać i ciągle przeć do przodu"
Komentarze