Czarni Czerniejewo - Maratończyk Brzeźno 2:0 (0:0)

Czarni Czerniejewo - Maratończyk Brzeźno 2:0 (0:0)

Pechowo rundę wiosenną rozpoczęli zawodnicy z Brzeźna. Po trudnej rundzie jesiennej Maratończycy przystępowali do meczu z Czarnymi z dużymi nadziejami na dobry wynik. Miała to zapewnić liczna i mocna kadra w której znalazło się kilku nowych zawodników.

W wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce tylko dla jednego nowego zawodnika, którym był Klaudiusz Bajołek. Zagrał on na środku obrony. Oprócz niego po przerwie pojawiło się dwóch kolejnych debiutantów, Mateusz Szparag i Dawid Fibner.

Spotkanie zaczęło się od bardzo groźnej sytuacji dla Maratończyka. Już w pierwszych sekundach Bartosz Kościelniak wykorzystał błąd defensywy gospodarzy, ale nie zdołał pokonać bramkarza.

Pierwsza połowa to bardzo dobra gra Maratończyka, który przyczajony na swojej połowie "raz za razem" groźnie kontrował bramkę gospodarzy. Dogodne sytuacje marnowali jednak ofensywni zawodnicy z Brzeźna. Od początku było widać, że goście kontrolują spotkanie i tylko pech czy też brak skuteczności w czasami banalnych sytuacjach ratował Czarnych przed bagażem kilku bramek.

Zawodnicy z Czerniejewa próbowali się odgryzać, ale nie potrafili znaleźć się w dogodnych sytuacjach strzeleckich. Pierwszą bardzo dobrą okazje gospodarze mieli tak naprawdę dopiero na początku drugiej połowy, ale w sytuacji sam na sam skrzydłowy z Czerniejewa nie zdołał pokonać Gauzy.

Mimo, że gospodarze z każdą minutą zaczęli grać coraz lepiej to jednak nadal Maratończyk bardzo groźnie kontrował i po raz kolejny marnował stuprocentowe sytuacje. Stare piłkarskie powiedzenie mówi, że "niewykorzystane sytuacje lubią się mścić". Po raz kolejny powiedzenie to okazało się prawdą. Błąd jednego z obrońców spowodował, że zawodnik gospodarzy Hubert Talarczyk znalazł się w sytuacji sam na sam i pokonał Roberta Gauzę. W 87 minucie Czarni objęli prowadzenie.

Maratończyk rzucił się do odrabiania strat, ale naraził się na kontratak i już w doliczonym czasie spotkanie wynik spotkania na 2:0 ustalił Patryk Buczkowski.

Wynik na pewno nie odzwierciedla tego co się działo na boisku. Jak to słusznie zauważył jeden z naszych zawodników po meczu "byliśmy blisko remisu, ale jeszcze bliżej wygranej". Martwią stracone punkty, ale cieszy gra i zaangażowanie, które zaprocentuje w następnych meczach.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości